sobota, 24 stycznia 2015

Wakacje z niemowlakiem. Włochy - Werona i Sirmione



Na początku maja 2014 r. stwierdziłam, że chce na wakacje. Moje parcie było tym większe, im niższe ceny lotów do Mediolanu i nadwyżka kasy z Citiwizzair (która koniec końców dotarła na nasze konto wizzair chwilę PO opłaceniu biletów - bo zaraz nie będzie, bo zaraz nie będzie!). Mąż miał chwilowo odrobinę wolnego, a że on się bez dziecka nie rusza, jako wsparcie zabraliśmy jego mamę. Pomoc nieoceniona. Wyjazd 5 dniowy, plan napięty jak plandeka na żuku - zresztą tak samo jak nasze torby. Wiecie, te wyjazdy z dziećmi... 


Bilety i dokument(ów)y (brak)



Wyjazd był 5 dniowy, od 19 do 23 maja. Z Gdańska do Mediolanu Lotnisko Malpensa lecieliśmy 2 h. Bilety kupiliśmy na 2 tygodnie przed odlotem. Pamiętam to doskonale, bo dzień po zakupie biletów trafiło mnie jak piorunem, że Miko nie ma paszportu! 
Suma summarum wylatywaliśmy za 10 dni (6 dni roboczych) w poniedziałek po 19:00. Oczywiście była opcja, że zostanie z ciocią i dziadkami, ale bardzo nie chcieliśmy się z nim rozstawać. Najpierw w piątek poleciałam z dzieckiem do fotografa, potem szybko składać wniosek o paszportowy. Mąż musiał urwać się z pracy bo przy składaniu wniosku muszą być obecni obydwoje rodzice. Koszt dla dziecka do 13 r. ż. to 30 zł, od 13 r. żż 70 zł. Czas oczekiwania na paszport do 30 dni. Czasem szybciej jak martwy sezon. Wykonałam z milion telefonów czy można to jakoś przyspieszyć. Słyszałam, że można w szczególnych przypadkach - ale my się na pogrzeb nie wybieraliśmy. 
Modliłam się aby się udało. W dzień wylotu ok. 10:00 dowiedziałam się, że JEST, a o 13:00 już odebrałam paszport Mikrusa. Szaleństwo jakich mało.


Transport we Włoszech


Ze względu na Mikrusa wynajęliśmy auto. Bez niego też byśmy to zrobili. Cenimy sobie niezależność w podróży:). Wybraliśmy trochę większe, aby wygodnie można było wsadzać dziecko i aby wszystkie bagaże się pomieściły. 
Naczytaliśmy się w necie, a i przyjaciele mówili, że często firmy wynajmujące auta ściągają po pewnym czasie kasę z kredytówki za udostępnienie informacji policji za Twoje mandaty. Czasem podstawnie, ale czasami bez (bo mandatu potem możesz, a nie musisz otrzymać). Dlatego też wzięliśmy auto z Europacar (jedna z najdroższych, ale też najczęściej polecanych), wzięliśmy swoją nawigację z mapami Europy (wypożyczenie to ok 15 euro/dzień) i mocno trzymaliśmy się przepisów drogowych. Zabraliśmy ze sobą też fotelik dla Mikrusa, bo z wypożyczalni 25 euro/dzień. 
Dostaliśmy Fiata 500L i muszę przyznać, że był super. Mikrusa się świetnie montowało, bagaże się zmieściły, a w środku miał mnóstwo miejsca. 
Jak się potem okazało gdzieś na wyjeździe z lotniska wjechaliśmy w zakazaną strefę miejską (dostępną tylko dla mieszkańców), więc Europacar skasowało nas 40 euro za udostępnienie informacji Policji, a potem Policja 100 euro za mandat. Czad! W ramach tzn. dodatkowego budżetu wakacyjnego:).


Pakowanie


Lista była zrobiona na 5 min. po zamówieniu biletów. Za długa, jak zwykle. Wózek w wizzair leci w cenie biletu dziecka (do lat 2). Wzięliśmy tylko jeden bagaż nadany, aby spakować Mikrusa rzeczy i jego fotelik. Ostatecznie wpakowaliśmy to wszystko w torbę warszawską, która nam się na 5 min przed wyjazdem trochę porwała. Na lotnisku stwierdziliśmy, że owiniemy ją w folię żeby podczas rzucania jej do/z samolotu nie rozerwała się już totalnie. Koleś owijający zmachał się przy niej niemiłosiernie:).


Lot z niemowlakiem


Trzeba pamiętać, aby dla takiego małego dziecka mieć przygotowane jedzenie (kaszka w butelce na lotnisku spokojnie przeszła) a i jeszcze zapomniałam wyrzucić przed odprawą 1,5 l butelkę wody (otwartej). Pan kazał mi tylko spróbować przy nim i puścił. Bo to jakby dziecku zabrakło:). Z dzieckiem ma się przywileje. Także jedzenie i picie obowiązkowo. Jeszcze standardowo pieluchy, chusteczki nawilżone, jakaś zabawka i kocyk albo Twój szal:). Czasem klima w samolocie daje się we znaki (zwłaszcza w ciepłe miesiące kiedy różnica temperatur między samolotem a ziemią jest duża).


Pamiętajcie, że jak jedziecie z dziećmi to trzeba zapewnić im podczas startu i lądowania coś do picia/żucia lub lizania. Aby im czachy nie eksplodowały od zmiany ciśnienia;). Mikrus dużo pił, więc zmiana ciśnienia nie była mu straszna. Inna para lecąca też z takim małym brzdącem o tym nie wiedziała i Malutka darła im się "wniebogłosy"[dosłownie].
Sam lot był super. Mikrus (7 miesięcy) nie marudził, spał przez połowę podróży. 
O wózek Mikrusowy musieliśmy się upomnieć, bo leżały gdzieś strasznie daleko w kącie (nasz na szczęście nie był uszkodzony, ale taki drugi był mniej pancerny). Więc jak wasz wózek nie wyleci na taśmie, to znak, że trzeba się o to upomnieć. 


Hotele



W związku z tym, że lecieliśmy na noc, pierwszy nocleg ogarnęliśmy przy lotnisku (no, 30 km od:) Hotel 3*, ale szału nie było. Miko spał z nami na łóżku. Na szczęście był padnięty, więc nie kręcił się jak zwykle. Potem ruszyliśmy do Sirmione i tam już spędziliśmy 3 noclegi w Tenuta la Borghetta/ one room apartment. Apartamenty na prywatnej winnicy z basenem i placem zabaw. Miejsce super, piękny apartament (tylko meble kuchenne trochę stęchlizną waliły, choć były nowe:|) i łóżeczko Mikruska było w cenie. W większości hoteli łóżeczko jest extra płatne (od 2-5 euro/dobę).


Miko
Basen z widokiem na apartamentosy



Jest zdjęcie z mamusią!
Dziecko zadowolone. Cóż chcieć więcej:)


Zwiedzanie


Poniżej zamieszczam mapki z naszymi przemierzonymi trasami. Czas proponowany przez googla nie zakłada jednak przemarszu z dzieckiem, częstych przystanków na cyknięcie foty czy obczajenie pięknego widoku. Ewentualnego marudzenia czy po prostu kupy. Więc jest on skrajnie zaniżony.


Werona


W Weronie zajechaliśmy na parking podziemny Piazzia Cittadella (koszt to 2 euro/h lub 16 euro/dzień), który znajduje się w pobliżu Areny. Głodni, bo to pora obiadu była, udaliśmy się na pizze. Taką w ogródku z widokiem na Arenę;). Pizza spoko, ale mąż robi lepszą;).


Pogoda była wspaniała. Ciepło ale nie za gorąco, więc idealnie na zwiedzanie. Najpierw udaliśmy się z Piazza Bra do muzeum Castelvecchio.



Castelvecchio Museum


W grocie po prawej znajdowała się kiedyś kaplica


Też mają Cegłowo:)
Nie opowiem Wam co jest w środku. Pochodziliśmy po ogródku i zaraz skierowaliśmy się na most Castelvecchio. Most jest świetny, nie tylko sam w sobie jest piękny, ale też można porobić świetne foty Werony. 


Most Castelvecchio. Super. Świetny do obrony. Widzicie w prześwitach tych łuczników?:) A na dole miejsca na armaty


Werona na lewo

Potem udaliśmy się wzdłuż wybrzeża w kierunku mostu Piotra, ostatniego który zachował się jeszcze z czasów rzymskich.



Wieża Duomo po lewej

Widok z mostu Piotra
Bardzo chciałam zobaczyć Teatr rzymski, ale musiał być akurat w remoncie:). 


Teatr rzymski ozdobiony płachtami i żurawiami
Następnie pognaliśmy na Piazza Delle Erbe by zobaczyć słynną fontannę Madonny oraz nieopodal dom Dżuljetty z "Romeo i Julia" Szekspira. Jasssne.






Architektura na Piazza Delle Erbe zachwyca


Wieża na Piazzia Delle Erbe


Marmurowa Madonna z XIV w.


Wejście, balkonik Julii i sama Panienka. Ponoć jak ją chwycisz za pierś to coś tam. Dlatego są takie wypolerowane.


Ostatnim punktem była Arena, zbudowana ok I w p.n.e. i jest najlepiej zachowanym Koloseum ever. Wygląda obłędnie:).







Można ją nie tylko zwiedzać. Odbywają się w niej także szałowe koncerty. Wyobrażacie sobie np. Il Divo na Arenie? :)






Chcieliśmy nawet wejść i obejrzeć od środka - mimo że była płatna. Po chwili zastanowienia zmęczenie wygrało i po kilkugodzinnym spacerowaniu z Mikrusem - raz w wózku raz na brzuszku - udaliśmy się resztką sił na parking. Który chyba w kilka godzin oddalił się o kilka kilometrów, bo się tam szłoooooo i szłoooooo. 


 
Po godzinie jazdy byliśmy już w Sirmione i rozpakowywaliśmy swoje manatki. Co ciekawe trasę Werona-Sirmione można zrobić po autostradzie lub drodze szybkiego ruchu. Czyli płatnie lub bezpłatnie. Szybkość przejazdu na tym odcinku jest porównywalna więc nie ma co przepłacać:)


Sirmione

Wyszukując nocleg w Sirmione nie wiedzieliśmy nawet co to jest za miasto i czy jest tam coś prócz sklepu. Okazało się, że jest. Zaplanowaliśmy spokojny spacer po Sirmione, aby się nie przemęczyć po Weronie i przed Wenecją. Nie udało się.
Sirmione to niewielkie miasto położone na cyplu w południowej części Jeziora Garda. Jezioro na około otaczają pasma górskie więc jest klimat. Pierwsze wzmianki sięgają V w.p.n.e. Sztandarowymi zabytkami są zamek Scaligerich i ruiny największej willi we Włoszech Północnych z IV w.p.n.e. Od początku V w.n.e. Sirmione pełniło funkcję kurortu dla bogatych. Taki włoski Sopot:).


Trasa pokonana w Sirmione. My też czuliśmy się pokonani:)


Tego dnia było gorąco. Miko siedział na bodziaku, a woda w gardła lała się strumieniami.
Zaparkowaliśmy na parkingu najmniej oddalonym od starego miasta i ruszyliśmy zwiedzać. Na początku zahaczyliśmy o Zamek Scaligerich. Powstał on w XIII w., w czasach kiedy rządziła tymi ziemiami właśnie rodzina Scaligerich z Werony.

Zamek Scaligerich
Na wieżę zamku można wejść za małą opłatą i obejrzeć sobie widok na całe miasto. Następnie skierowaliśmy się w kierunku ruin starożytnej willi. Jako zawodowy nawigator musiałam nas zgubić, więc wylądowaliśmy na plaży (w cieniu - o tak!) na pikniku. Więc nie było tego złego:).



Piknik time!









Taka woda!


Ruiny kościoła


Po drodze podziwiałam budownictwo (takie stare, a nie odbudowane). Zawsze mnie to jarało, jak budynki potrafią pokonać czas i jednocześnie zawierać w sobie tyle ciekawych historii życia. Pamięć ścian - to by było coś:)!

Architektura Sirmione
Jak już pisałam architektura Sirmione mnie zachwyciła. I chyba tylko mnie z mojej ekipy:).  Idąc uliczkami usłyszałam jak jeden z przewodników opowiadał, że Sirmione powstało z budulca zaciągniętego z końca cyplu - ze starożytnej rzymskiej willi Catullusa. Rozkradli ją wieśniaki. A taka była piękna! Faktycznie idąc Sirmione widać w tunelach i w ścianach wbudowane kamienie pochodzące właśnie z tej willi.

Ruiny letniej posiadłości znajdują się na samym krańcu cypla. Willa po upadku Cesarstwa Rzymskiego także upadła. "Odkryto" po latach zasypaną ziemią, myślano że to tylko grota. A było to tylko jedno z pomieszczeń. Willa ma 167 m długości i 107 m szerokości. 3 kondygnacje. Miała tarasy widokowe, patio czy łaźnie. Wejście płatne. Przy willi znajduje się budynek muzeum z pozostałościami, pięknymi freskami, mozaikami, ceramiką czy monetami. 
Dron view - Grota Catullusa
lagodigardiamagazine.com



Odtworzony wygląd willi / sirmioneonline.net


Widok z tarasów widokowych na jezioro jest rewelacyjny. Ogólnie to miejsce podobało mi się najbardziej. 
Przechadzając się po tych ruinach tak sobie myślałam, że Rzymianie tworzyli piękną sztukę. Potem nastało średniowiecze i cywilizacja nasza wyrzekła się wszystkiego czego oni wcześniej dokonali. Bo przecież poganie. Sztuka średniowiecza szału nie robi, sami wiecie. Nie na darmo nazwali to ciemnymi wiekami. Jak dla mnie to taki "historyczny facepalm". Jak cywilizacje mimo wcześniejszych odkryć i dokonań potrafią to zupełnie ignorować - zazwyczaj w imię idei, czasem po prostu z pychy i głupoty. A jak wiemy ignorancja to i może błogi stan, ale pomyślnych wiatrów nie zwiastuje. /Dygresja taka/


Pozostałości po willi


Zwiedzanie willi z dzieckiem jest chyba tylko w opcji z chodzącym lub w nosidełku. Ze względu na 3 kondygnacje, przejścia między poszczególnymi poziomami odbywają się wyłącznie po schodach. Samych schodach, bez podjazdów, zjazdów i innych takich. Także bądźcie przygotowani.

Za nami 2 dni wyjazdu. Werona i Sirmione zaliczone. Następny przystanek Wenecja i Mediolan. Już niebawem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz