Ostatnią sobotę listopada spędziłam z mężem i moimi rodzicami w Londynie. Opowiem Wam czy jednodniowy wyjazd do Londynu ma sens oraz jakie rzeczy mnie zachwyciły a jakie powaliły. Dosłownie.
Na początku miał to być "weekend we dwoje" ale stwierdziliśmy, że ponad rocznego Mikrusa nie zostawimy na tak długo z ciocią. Nikt mógłby tego nie przeżyć. Więc skończyło się na tym, że mama, która nigdy nie była w Londynie dostała od nas wyjazd w prezencie. Tata też.
Co? Gdzie? Kiedy?
Bilety lotnicze zamawiane ponad 2 miesiące wcześniej na wizzair i na łebka wyszło ok. 120 zł za przelot w obie strony z Gdańska do Londyn Luton. A że z karty kredytowej citiwizzair (szkoda, że już za wydatki kartą nie oddają kasy na loty wizz) mieliśmy trochę grosza to żal było nie brać. Pobudka 5:00, wylot 6:15. Przylot do Lądka o 7:20. Spod samego lotniska zabrał nas EasyBus, a jechaliśmy do przystanku London Marble Arch ok. 1 godzinę. Marble Arch bo było już po 8, a Primark otwierano o 8! Strasznie się napaliłam na ten sklep, bo nigdy tam nie byłam, a wszyscy tak zachwalali. Ale o tym potem. Na samo zwiedzanie mieliśmy ok. 8 h, od 8:30 do 16:30, bo trzeba było jeszcze dojechać na lotnisko do 19:30, a o 20:25 był wylot. Przylot do Gdańska ok 23:20.
W tekście zamieściłam mapki tras naszej wyprawy, można więc zobaczyć ile czasu potrzeba do pokonania kolejnych punktów turystycznych.
Spacerem po Londynie
Pogoda nas zadziwiła. Było pięknie! Bezchmurne niebo i ok 12 st. C, a w Polsce 5 st. C i wiatr z samej Syberii. W związku z tym najpierw wybraliśmy się spacerkiem (metro na Bond Street okazało się w remoncie. I jeszcze kilka innych także. Więc już wiem, że przy planowaniu tras dobrze jest sprawdzić remonty stacji metra), chłonąc piękne i świątecznie ozdobione sklepy na Oxford Street, spod metra Marble Arch do The British Museum. Tam już Starbucks (jest na przeciwko TBM) i płyniemy. W odchłań największej brytyjskiej "kradzieży". Spędziliśmy 1,5 h i starczyło.
![]() |
British Museum |
Nie żebyśmy wszystko zobaczyli. O nie. Ale byliśmy cholernie głodni i nogi wchodziły nam tam skąd wyszły. Doszliśmy do okolic metra Tottenham i tam poszliśmy do Garfunkel's na Lasagne, Fish&Chips i Earl Graya (od 10 lat jestem uzależniona). Potem na przystanku metra Tottenham kupiliśmy bilety całodobowe w automacie (można płacić kartą - więc bez funtów można się już teraz zupełnie obejść. Więcej o cenach biletów na tfl.gov.uk /Fares.). Pognaliśmy więc metrem do Embankment.
Spod Embankment ruszyliśmy wzdłóż Tamizy w kierunku Big Bena, mijając London Eye oraz znajdujące się tuż obok London Aquarium (to koniecznie następnym razem!). Dochodząc pod Westminster walczyliśmy z tłumem i słońcem o jakieś dobre zdjęcia. Żadno z nich nie chciało współpracować:). Następnym punktem było Westminster Abbey.
![]() |
London Eye |
![]() |
Westminster |
![]() |
Trafalgar Square, kolumnada prowadząco do Buckingham Palace, National Gallery |
![]() |
Piccadilly Circus/ google street views |
Z Piccadilly Circus przejechaliśmy się metrem na Oxford Street. To był najkrótszy i najbardziej potrzebny odpoczynek ever.
Zakupy...tylko nie po południu!
Ale to nie było największe zdziwienie. Primark - jak ja żałuję, że nie poszłam tam z rana kiedy był piękny, czysty, otwarty i pusty! Po 15 zastałam tłum rozgorączkowanych pań, które przebierają i rozrzucają wszystko po całym sklepie, dział dziecięcy mnie nie powalił - nie znalazłam nic godnego dla Mikruska. Za to dla dziewczynek było w czym przebierać. Przewidziane zakupy dla połowy rodziny skończyły się na płaszczu dla męża i paczce skarpetek dla mnie (bo coś MUSZĘ sobie kupić!), wystane w turbo kolejce, z niespodziankami przy kasie (kasjer nie wiedział jak przeciągnąć właściwie kartę CZARNYm paskiem) i biegiem przez cały sklep, przez tłum bab z koszami - za mężem, który stał bliżej niż myślałam. Bo mówił, a ja jak zwykle nie słuchałam. Moja wina.
Powrót (?)
Jeśli zastanawiacie się czy Londyn w 1 dzień się da - to tak, da się. Totalne wariactwo, jak napalisz się na tysiąc atrakcji do zwiedzania (jak ja:). Ale następnym razem 3 dni, co najmniej 2 noclegi. Bo Muzeum Naturalne nietknięte, Tower nietknięte, Buckingham Palace, że o Harrodsie i innych shopach nie wspomnę. Teraz są super wyprzedaże (a mnie tam nie ma!)... A dla mnie wyjazd bez porządnych zakupów jest jakiś taki ... niedopełniony.
Kaśka, bardzo fajny blog! miło się czyta artykuły :)
OdpowiedzUsuńA jakże miło jest widzieć takie komentarze:) dzięki!
OdpowiedzUsuń